Olimpijczyk opowiedział o swoich smutnych młodzieńczych, kiedy to jego ojciec zniknął i matka musiała wychowywać trójkę dzieci. W tym czasie Wojciech wpadł w złe towarzystwo. Jednocześnie mama przekazywała mu, że wiara i uczęszczanie na Eucharystię jest bardzo ważne. Bokser mając 15 lat, chciał uciec z domu i wyjechać do Austrii, ale wraz z kolega został zatrzymany na granicy Polski z Czechosłowacją. Było to w 1982 roku. Po nieudanej ucieczce postanowił poszukać klubu bokserskiego. Ostatecznie trafił do Gwardii Wrocław. Boks zmienił życie Wojciecha Bartnika. Pozostawił wszelkie używki, a podczas swojej 30-letniej kariery przed wejściem do klatki zawsze klękał i robił znak krzyża, przez co odczuwał obecność Boga.
Wojciech Bartnik wspominał sytuację późnego powrotu do domu swojej starszej córki. - Zapytałem się jej, gdzie była. Gdy usłyszałem, że w kościele zapytałem się po co? Bardzo chciała uczestniczyć w modlitwie wstawienniczej i modlitwie o uzdrowienie. Poczułem w sobie pragnienie uczestnictwa w tej Mszy - wspomina olimpijczyk, dodając, że wraz z żoną otrzymali propozycję 5-dniowych rekolekcji w Częstochowie, na które się udali. Tam odbył spowiedź z całego życia, a same rekolekcje zmieniły całkowicie jego życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
I do dziś wiara stanowi centrum życia Wojciecha Bartnika. Czynnie angażuje się w męski różaniec organizowany regularnie w Oleśnicy, gdzie na co dzień mieszka, a także dzieli się świadectwem swojego życia, poprzez co ewangelizuje.
Po świadectwie Wojciecha Bartnika wierni uwielbiali Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Zostali także namaszczeni olejami św. Charbela.