Zza drzwi słychać odgłosy radości. Ktoś kuśtyka, by mi otworzyć. To Piotr. Wita mnie od progu. Tuż za nim stoją rodzice - ludzie o kochającym spojrzeniu. Zapraszają do mieszkania łagodnym unisono.
Historia naszych Bohaterów rozpoczyna się blisko 40 lat temu. Do stolika w klubo-kawiarni Politechniki Wrocławskiej podchodzi studentka. Prosi o pomoc w wykonaniu rysunku technicznego. Koledzy nie potrafią, ale wskazują na wysokiego bruneta. Pomocny. Intrygująca ta dziewczyna i szkoda, żeby jej bliżej nie poznać. Brunet prowadzi małe dochodzenie, zwieńczone sukcesem. Bystry. Jola zasila szeregi chóru parafialnego - Sylwek dołącza do dzieła. Pięknie śpiewa. I w trudnych latach osiemdziesiątych, wyruszają z chórem na europejskie tournée. W dużej mierze dzięki śp. o. Adamowi Białkowi OFM Conv. Kapłan towarzyszy narzeczonym w przygotowaniach do życia małżeńskiego. Na jednym ze spotkań słyszą zdanie, które zapada im w serce: „Tylko zwierzę nie zadaje się z chorym osobnikiem.”
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W zdrowiu i w chorobie
Msza Św., podczas której ślubują sobie, że dopiero śmierć ich rozłączy, jest bardzo uroczysta. Pan Młody czyta Słowo, przyjaciele chórzyści śpiewają, skrzypek gra Ave Maria, a Panna Młoda ociera łzy szczęścia. Gdy półtora roku później rodzi się Piotruś - młoda mama płacze z bezsilności. Pierworodny jest bardzo chory. Zaczyna się walka o jego życie. Dwa miesiące później wychodzą ze szpitala, obiecując sobie, że będą omijać to miejsce z daleka. Aby pomóc małżeństwu w opiece nad niepełnosprawnym synem, mama Joli przechodzi na wcześniejszą emeryturę. - Czujemy się obdarowani. Piotrek to błogosławieństwo dla naszej rodziny. Dzięki niemu odkrywamy, jakim troskliwym Ojcem jest Bóg - przekonuje Sylwester. - Piotr pokazuje nasze słabości, to nad czym musimy pracować. I pracujemy, prosimy o modlitwę wstawienniczą, przebaczamy - dopowiada Jola.
A mają z kim wołać do Pana, bo od wielu lat są członkami wspólnoty Duży Dom. Mieszkają z Panem Jezusem pod jednym dachem, z domu widzą szpital, który chcieli omijać... Piotrek ma młodsze rodzeństwo. Zarówno siostra, jak i brat czule się nim opiekują, wspierając rodziców. - Rodzina jest jak kwiat. Najpierw się rozwija, kwitnie. Potem przychodzi czas na nasiona, które opadają i same przygotowują się do kwitnienia – obrazuje Jola. – Dobrze jest patrzeć jak z życia rodzi się życie. Bardzo cieszą nas wnuki! - dodaje.
Reklama
Lepiej zapobiegać
Zapytani o receptę na trwałe małżeństwo przekonują, że w każdej chwili życia trzeba pielęgnować relację z Bogiem. Wtedy nie przyjdzie nam do głowy, by złamać przysięgę daną Panu i „drugiej połowie”. Warto także mieć odwagę stanąć w prawdzie o sobie samym i o małżonku - pokochać jego wszystkie ułomności, nie oczekując, że się zmieni. Pracować raczej nad sobą. W małżeństwie ważna jest wspólna pasja – nasi Bohaterowie wciąż zasilają szeregi chóru!
- Mnie urzeka, że Sylwek jest taki ufny. Zawsze powtarza: „Pan Bóg ma nas w swojej opiece. Z każdej sytuacji wyprowadzi dobro”. Tylko, że trzeba przyjmować absolutnie wszystko. Nawet to, co nam się wydaje trudne i beznadziejne – tłumaczy Jola. – Na zaufaniu wobec Boga nigdy się nie zawiedliśmy. I jeszcze słowo o ich świętych patronach, których wstawiennictwo wypraszają. Św. Sylwester zasłynął z tego, że mimo zagrożenia życia, przyznawał się do chrześcijaństwa. Ks. Piotr Skarga pisał: „Największe swe szczęście znajdowała błogosławiona Jolanta w tem, że mogła ulgę przynieść swym cierpiącym bliźnim.” A Piotr - znaczy skała.