Głosowanie nad wotum zaufania pokazało, że Donald Tusk nadal ma większość w Sejmie. Wystąpienie premiera było jednak bardzo słabe nawet w opinii jego zwolenników, którzy wytknęli mu, że słowo PiS padło aż czterdzieści dwa razy. W swoim exposé Tusk nie przedstawił żadnej konstruktywnej wizji rządzenia i sensu dalszego trwania koalicji, a jedynie rytualnie straszył Prawem i Sprawiedliwością. Dyskusja na temat rządowych „sukcesów” i „planów na przyszłość” obnażyła słabość rządu, a premier był krytykowany nie tylko przez opozycję, ale również przez swoich koalicjantów. – Aby było nowe otwarcie rządu, powinien być nowy premier, nowy skład rządu. Gdyby to ode mnie zależało, zmieniłbym premiera – powiedział poseł PSL Marek Sawicki.
Podobne głosy można usłyszeć w całej koalicji rządzącej, jedynie politycy PO boją się głośno krytykować Donalda Tuska. Krytyka spadła na premiera także z mediów, które mu od zawsze sprzyjają – od TVN24, przez Newsweek, aż po Gazetę Wyborczą. „To będzie gnicie. Mamy niemal jak w banku postępującą degrengoladę rządu i osobiście Tuska, co wynika wprost z jego wymęczonego przemówienia. Premier się męczył i słuchacze się męczyli. Żadnej nowej myśli, za to dwie trzecie przemówienia o PiS” – napisał Grzegorz Sroczyński na portalu Gazety Wyborczej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wyjałowiona partia
Reklama
W czasie wystąpienia w Sejmie premier zapowiedział, że zostanie powołany rzecznik rządu, a w lipcu dojdzie do rekonstrukcji Rady Ministrów. W opinii polityków koalicji i ekspertów, rekonstrukcja byłaby dobrą okazją także do zmiany na fotelu premiera. Ponoć sam Tusk myślał o tym, by wycofać się z rządu i zająć pozycję w partii podobną do tej, którą ma Jarosław Kaczyński, ale nie ma na kogo postawić. Platforma Obywatelska jest bowiem formacją wyjałowioną z liderów. Każdy polityk, który budował swoją pozycję w tej partii, był traktowany jako zagrożenie dla przewodniczącego. Tusk wcześniej czy później pozbywał się polityków, którzy mogli mu zagrozić. Taki los spotkał przecież Andrzeja Olechowskiego, Jana Rokitę, Pawła Piskorskiego i Macieja Płażyńskiego. Teraz nie ma już w partii nikogo odważnego, kto mógłby zastąpić Tuska albo powiedzieć mu, że się myli.
Sytuacja w PO komplikuje się zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy sama osoba Donalda Tuska jest już nie lokomotywą polityczną dla partii, a coraz większym obciążeniem. Najgorszy jest jednak fakt, że sam premier tego nie dostrzega, nie panuje nad swoimi emocjami i ma słaby kontakt z rzeczywistością. O złej kondycji psychicznej premiera może świadczyć fakt, że nie posłuchał sztabu wyborczego ani rad ekspertów, by nie pokazywać się w trakcie kampanii Rafała Trzaskowskiego. Na jej finiszu Polacy zobaczyli roztrzęsionego szefa rządu, który posługuje się niewiarygodnymi oskarżeniami człowieka wielokrotnie skazywanego za oszustwa. Donald Tusk już nie czuje emocji społecznych. Nie wie, dlaczego bardzo źle ocenione zostały jego telewizyjne orędzie po przegranych wyborach i ostatnie exposé w Sejmie. Szef rządu próbuje pudrować rzeczywistość, zrzucając winę jedynie na brak rzecznika i złą komunikację rządu z obywatelami. Powołanie rzecznika to był w zasadzie jedyny konkret w całodniowej dyskusji nad wotum zaufania dla polskiego rządu.
Strach w koalicji
Reklama
Wśród polityków koalicji rządzącej panuje przekonanie, że rząd, na którego czele stoi Tusk, nadal będzie tracił poparcie. Nawet marszałek Sejmu Szymon Hołownia podkreśla, że nie można trwać przy władzy, jeśli bazuje się jedynie na polaryzacji z PiS. Takie stanowisko powtarzane jest także przez polityków z PSL, a nawet Lewicy. Świadczy to o braku akceptacji dla dotychczasowej polityki Tuska i całej frakcji zwolenników mocniejszych rozliczeń na czele z Romanem Giertychem. – Musimy mieć wizję i realizować marzenia Polaków, a nie tylko strachy, które politycy mają w głowie. Nie możemy być jedynie koalicją zaporową przed PiS. Nie możemy mówić tylko, jak niektórzy politycy, że jesteśmy przeciwko PiS. Wybory prezydenckie pokazały nam dobitnie, że taka postawa nie wystarczy, bo przecież wygrał je kandydat popierany przez PiS – zaznacza Hołownia.
Kolejnym powodem, dla którego trwanie Tuska u władzy jest szkodliwe, jest jego niechęć wobec prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Premier nie tylko brutalnie atakował go fałszywymi oskarżeniami, ale także nie złożył mu gratulacji po wygranych wyborach i jednocześnie zagroził wojną z prezydentem, jeśli ten nie będzie uległy. – Nie boję się tego straszenia ze strony premiera i potrafię żyć z tym, że mi nie pogratulował. Pan premier w trakcie kampanii wyborczej zrobił dużo gorszych rzeczy niż tylko niepogratulowanie przyszłemu prezydentowi. Jeśli ma z tym problem, to tylko źle świadczy o panu premierze – skomentował sytuację Nawrocki.
Donald Tusk chyba zdaje sobie sprawę z tego, że był jedną z przyczyn porażki wyborczej Trzaskowskiego. Także prezydent elekt wielokrotnie podkreślał, że wybory należy traktować jak referendum nad rządem Tuska. Oczywistym ruchem, który rozładowałby to napięcie na szczytach władzy, byłoby objęcie funkcji premiera przez innego polityka, który lepiej ułożyłby sobie relacje z prezydentem. Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. – Po każdej wojnie przywódcy muszą usiąść do stołu i – niezależnie od tego, co wydarzyło się na froncie – podpisać rozejm. Nie mówię tym samym, że zamierzam podpisać z Donaldem Tuskiem rozejm, ale myślę, że są sprawy, w których mogę mu pomóc – oznajmił Nawrocki.
Premier Andrzej Duda?
Reklama
Znając polityczną naturę Tuska i jego dotychczasowy styl uprawiania władzy, możemy założyć, że szykuje się wojna na szczytach władzy podobna do tej z czasów kohabitacji ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Teraz jednak premier jest starszy, słabiej panuje nad emocjami, a po karierze w Radzie Europejskiej ma znacznie większe mniemanie o sobie. Postępuje tak nieracjonalnie, jakby zupełnie nie rozumiał, dlaczego Polacy tak bardzo źle oceniają jego władzę.
Dalsze rządy premiera Tuska to zła wiadomość dla jego koalicjantów i dla Polski, ale paradoksalnie dobra wiadomość dla Prawa i Sprawiedliwości. – Pan premier Tusk zupełnie nie zrozumiał, co się w Polsce wydarzyło, dlaczego jego obóz przegrał wybory, i nie ma kompletnie żadnego planu, by ta historia nie powtórzyła się przy wyborach parlamentarnych. Dzisiaj Donald Tusk jest najwartościowszym zasobem PiS, a jego dalsze trwanie przy władzy buduje poparcie dla sił prawicowych – powiedział w Sejmie Adrian Zandberg z partii Razem.
Wotum zaufania dla Donalda Tuska oznacza tylko, że premier kupił sobie trochę czasu po wyborczej klęsce. Ten czas nie oznacza jednak, że ustanie krytyka stylu jego władzy ze strony opozycji, jego koalicjantów, a także liberalnych mediów. Platforma Obywatelska jest dużą partią, która przetrwa w samorządach dużych miast i będzie nadal miała silną pozycję w sejmowych ławach. W o wiele trudniejszej sytuacji jest Trzecia Droga, dla której obciążeniem jest trwanie w rządzie z Tuskiem na czele.
Premier ma kilka tygodni na rekonstrukcję rządu, która jest raczej tylko ciszą przed jesienną burzą. Po objęciu urzędu przez Karola Nawrockiego wolny będzie inny ważny polityk z dużym poparciem w Polsce i USA. Prezydent Andrzej Duda zadeklarował, że jeżeli po zakończeniu jego kadencji na stanowisku głowy państwa znajdzie się potrzeba i funkcja, która „nie narusza godności” urzędu prezydenta, to poważnie rozważy podjęcie jej, bo nie wybiera się na polityczną emeryturę. Mógłby zostać premierem technicznym z szerokim poparciem społecznym. Trudno dziś o lepszego kandydata, który miałby większe poparcie.