Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Dar od Boga

S. Emilia Potoczna

Małgorzata Godzisz

S. Emilia Potoczna

W Łabuniach zmarła w wieku 103 lat s. Emilia Potoczna z zakonu Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Jej imię zakonne, Bohgdara, zaczerpnięte z języka starosłowiańskiego, znaczy – Boga dar

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To imię doskonale podsumowuje jej życie – bez reszty oddane Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie, zgromadzeniu zakonnemu i bliźnim, zwłaszcza najsłabszym i najbardziej potrzebującym pomocy. Jej osoba była autentycznym darem od Boga.

Dzieciństwo i młodość

Urodziła się w dniu 5 marca 1915 r. we wsi Izdebki, powiat Brzozów w diecezji przemyskiej. Miała ośmioro rodzeństwa. W dzieciństwie i młodości ważną rolę w kształtowaniu jej osobowości odegrało harcerstwo oraz Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej Młode Polki formujące młodzież żeńską w duchu zasad katolickich oraz przygotowujące ją do życia dorosłego przez naukę krawiectwa, haftu, gotowania, ratownictwa medycznego itd. Już jako 15-16-letnia dziewczynka odczytała powołanie do życia zakonnego. Z „Rycerza Niepokalanej” dowiedziała się o Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi, które w 1922 r. przybyły z Rosji na ziemie polskie do Łabuń. Zafascynowało ją to, że ich charyzmatem jest adoracja Najświętszego Sakramentu i działalność misyjna. Chciała natychmiast wstąpić do zgromadzenia, ale rodzice nie wyrazili na to zgody. Otrzymała ją dopiero po ukończeniu 20. roku życia. Gdy przyjechała do klasztoru w Łabuniach, pierwsze kroki skierowała do kaplicy, gdzie był wystawiony w monstrancji Najświętszy Sakrament. Padła przed nim na kolana i powiedziała: „Jezu, to Ty jesteś, i ja przyszłam do Ciebie na służbę” i z radości się rozpłakała. Tę wierną służbę pełniła przez 84 lata!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W obliczu wojny

Wybuch II wojny światowej zastał ją w domu zakonnym w Warszawie, gdzie uczęszczała do szkoły pielęgniarskiej. Tamtejsza przełożona klasztoru poleciła 10 młodym siostrom wyjazd do bezpieczniejszych w jej ocenie Łabuń. Z Warszawy wyjechały 2 lub 3 września 1939 r. wynajętą furmanką zaprzężoną w jednego konia. Na wozie były umieszczone bagaże, siostry szły pieszo. Podczas drogi 8 sióstr się odłączyło i pojechało do Łabuń innym środkiem lokomocji. Przy wozie z furmanem pozostała siostra Emilia i jeszcze jedna siostra. Podróż odbywała się pośród nalotów samolotów niemieckich. Na każdym kroku groziła im śmierć. Po szosach płynęła strugami krew ludzka, leżały porozrywane ciała ludzkie oraz wielu rannych żołnierzy i cywilów. Pewnego dnia siostra Emilia była zmuszona schronić się przed atakiem samolotów w napotkanej stajni. Gdy do niej weszła, zobaczyła wielu polskich żołnierzy. Przerażona krzyknęła: „Boże, tu tylu chłopów, przecież mi nie wolno z nimi być!”. Chciała uciec, ale oni ją zatrzymali, mówiąc: „Nie wolno teraz wychodzić siostrze na podwórko, bo Niemcy przez to nas zobaczą”. Gdy zaczęły spadać bomby, uklękła i zaczęła głośno się modlić. Za jej przykładem uklękli również żołnierze i pobożnie włączyli się do modlitwy. Dookoła wszystko się paliło. Gdy samoloty odleciały, żołnierze – jak opowiadała – chwycili ją, i nie zważając na to, czy im wolno, czy też nie, zaczęli ją ściskać tak serdecznie, że mało z radości jej nie udusili. Całowali ją po rękach i mówili: „Jak dobrze, że tu siostra była z nami. Razem się modliliśmy i to nas uratowało. Bóg przez to ustrzegł nas od śmierci”. Była dla nich prawdziwym darem od Boga! Gdy siostry dojechały do Starego Zamościa, a więc ok. 30 km od Łabuń, natknęły się nie tylko na wojska niemieckie, ale również rosyjskie. To skłoniło ich do powrotu do Warszawy, gdzie siostra Emilia dokończyła szkołę pielęgniarską.

Reklama

Tragedia ludności Zamojszczyzny

W 1941 r. przybyła do Radecznicy, gdzie siostry zostały wysiedlone do klasztoru ojców bernardynów w Radecznicy, po zajęciu przez wojsko niemieckie ich klasztoru w Łabuniach, mieszczącego się w byłym pałacu Szeptyckich. Wsparła siostry opiekujące się chorymi i osieroconymi dziećmi – ofiarami wojny. Na przełomie lat 1942/43 okupant niemiecki rozpoczął akcję wysiedlania ludności Zamojszczyzny i zasiedlania wiosek osadnikami niemieckimi i ukraińskimi. Wysiedlono ludność z ok. 300 wiosek, w sumie ok. 110 tys. osób, w tym 30 tys. dzieci, z czego 10 tys. zmarło lub zostało zamordowanych. Wysiedloną ludność polską więziono w przejściowych obozach koncentracyjnych w Zamościu i Zwierzyńcu, a następnie wywożono do obozów do Oświęcimia lub na Majdanek, na przymusowe roboty do Niemiec, dzieci i ludzi starszych do tzw. wsi rentowych w dystrykcie warszawskim, a dzieci, u których na podstawie badań antropologicznych stwierdzono właściwości germańskie, wywożono na teren Rzeszy Niemieckiej na zniemczenie. W obozach tych więźniowie przebywali w nieludzkich warunkach.

Reklama

W położonym niedaleko od Radecznicy obozie przejściowym w Zwierzyńcu, który był przystosowany do pobytu 300-400 osób, przebywało nawet 2000-4500 więźniów równocześnie, a niekiedy nawet 7000. Więźniowie mieszkali w ciasnych barakach, a nawet zmuszeni byli przebywać pod drzewami bez względu na pogodę. Brakowało opieki medycznej, urządzeń sanitarnych, lekarstw, wody oraz żywności, co powodowało wielką śmiertelność uwięzionych, zwłaszcza wśród dzieci. Dzięki interwencji ordynata Jana Zamoyskiego u szefa policji i SS w dystrykcie lubelskim Odilo Globocnika w lipcu 1943 r., udało się zwolnić z obozu ok. 480 najmłodszych dzieci, które umieszczono w zorganizowanej przez ordynację Zamoyską ochronce, a chore w doraźnie zorganizowanym szpitaliku.

Opiekunka Dzieci Zamojszczyzny

Bez reszty zaangażowana w dzieło ratowania dzieci hrabina Róża Zamoyska, zwana „aniołem dobroci”, osobiście poprosiła przełożoną sióstr w Radecznicy s. Klarę o delegowanie sióstr do pomocy w opiece nad zwolnionymi z obozu dziećmi. Pojechało pięć z nich, a wśród nich siostra Emilia. Już pierwsze zetknięcie ze szpitalikiem wywołało u nich szok. Siostra Emilia odnotowała: „Pamiętam, jak hrabina Zamoyska otworzyła nam jeden z pokoi szpitalika, gdzie było dużo trupków dziecięcych. Gdyśmy to zobaczyły, to serca nam się ścisnęły z bólu. Niektóre ciała się rozkładały”. Dzieci chorowały na szkarlatynę, tyfus, czerwonkę, odrę, biegunkę i inne choroby.

Reklama

Znany lekarz ze Szczebrzeszyna Zygmunt Klukowski, który odwiedził szpitalik, w swoim dzienniku pod datą 1 sierpnia 1943 r. zapisał: „Największe wrażenie, z którego nie mogę się otrząsnąć, sprawiły na mnie dzieci w szpitalu ordynackim. Było ich tu dzisiaj około czterdziestu, w wieku do pięciu lat. Chorują przeważnie na czerwonkę i odrę. W małych, naprędce skleconych, drewnianych łóżeczkach leżą po dwoje, wyniszczone i wychudzone tak, że podobne są raczej do trupków. Niektóre zdrowsze leżą w cieniu na podwórzu, na trawie”. Siostry pracowały w ochronce i dostarczały na teren obozu żywność przygotowaną przez ordynatową Zamoyską oraz ofiarne kobiety ze Zwierzyńca i okolic. Zdarzało się, że korzystając z nieuwagi Niemców, wywoziły dzieci z obozu. Jeden z takich ocalonych wspomina: „Pewnego dnia siostry zakonne wydawały jakiś napój. Nagle jedna z nich przygarnęła mnie do siebie, ukryła między beczkami po zupie i zaopiekowała się mną. Umieściła mnie w ochronce”.

Wzorowa wychowawczyni

W połowie sierpnia siostry wróciły do Radecznicy, nadal pracując z osieroconymi dziećmi, wśród których było 40 chłopców i 90 dziewcząt. Siostry tkały chłopcom ubranka, a dziewczynkom sukienki. By zdobyć środki materialne na utrzymanie dzieci, kwestowały i pracowały zarobkowo u gospodarzy na polu. W sierpniu 1944 r. siostry wraz z dziećmi przybyły do Klemensowa i zamieszkały w dawnym pałacu Zamoyskich. Liczba dzieci sukcesywnie się zwiększała. Siostra Emilia opiekowała się chłopcami. Była traktowana przez nich jak matka. Uczestniczyła czynnie w ich zabawach, grze w piłkę, w pracy i odpoczynku.

Chłopcy byli podzieleni na sekcje. Starsi chłopcy pomagali siostrom w pracach gospodarczych, opiekowali się młodszymi i pomagali im w nauce. Kierownicy sekcji byli wybierani w sposób demokratyczny przez chłopców na walnym zebraniu. Każda sekcja, a było ich 5 na 70 chłopców, miała swój ogródek, który uprawiała. Chłopcy byli związani z tymi działkami emocjonalnie: cieszyli się, gdy posiane przez nich nasiona warzyw wschodziły, wzrastały i przynosiły plon. Niektórzy z nich uczyli się krawiectwa i prac stolarskich. Siostra Emilia dwa razy w tygodniu miała z nimi pogadanki na tematy religijne i patriotyczne oraz organizowała przedstawienia, akademie i imprezy o tej tematyce. Po ukończeniu szkoły zaproszony przez siostrę psycholog sugerował, w jakim kierunku powinno kształcić się poszczególnych chłopców w szkole średniej.

Reklama

Siostra miłosierdzia

W 1950 r. została przeniesiona do Łabuń, gdzie podjęła pracę w Państwowym Domu Dziecka i Samotnej Matki. Już w czasie okupacji niemieckiej, ilekroć przebywała w Łabuniach, to udzielała pomocy medycznej mieszkańcom nie tylko tej miejscowości, ale całej okolicy. Szczepiła tysiące ludzi przeciw tyfusowi, czerwonce i innym chorobom zakaźnym. Również po zakończeniu wojny nie było w tej miejscowości żadnego lekarza. Siostry założyły punkt medyczny, w którym też usługiwała siostra Emilia, pracując równocześnie w Domu Dziecka. Była zapracowana od rana do późnej nocy. Dziennie przyjmowała 30-40 osób. Jej leczenie skromnymi medykamentami było skuteczne do tego stopnia, że w jej ocenie „wiele wypadków było nieraz cudownie wyleczonych”. Nic też dziwnego, że przyjeżdżali do niej chorzy z odległych miejscowości, np. aż zza Tomaszowa Lubelskiego. Jednemu młodemu, łysemu człowiekowi przywróciła nawet włosy, smarując głowę olejkiem rycynowym. Jeździła też furmankami po wioskach, by szczepić ich mieszkańców. Dostrzegała każdą ludzką biedę. Od biednych ludzi nie tylko nie brała pieniędzy, ale przy następnej wizycie coś im przywoziła. Gdy w bogatszym domu coś otrzymała, zostawiła to w domu ubogim. Nikomu nie odmówiła posługi, począwszy od przyjazdu do Łabuń, aż do otwarcia ośrodka zdrowia w tej miejscowości w połowie lat 60. ubiegłego wieku.

Reklama

W drodze do domu Ojca

W latach 1972-78 była przełożoną domu łabuńskiego. Prowadziła prace remontowe klasztoru-pałacu zniszczonego przez Niemców oraz związane z odbudową dwóch oficyn, z których jedna z nich służy jako dom rekolekcyjny. Od 1980 r. przez 5 lat była przełożoną domu zakonnego w Dźwirzynie nad Bałtykiem. Stamtąd wróciła do Łabuń i mieszkała tu aż do śmierci, czynnie angażując się w życie zakonne. Niemalże do ostatnich dni swojego życia była sprawna pod względem fizycznym i umysłowym. Była człowiekiem pogodnym, radosnym i bezkonfliktowym. Miała niezwykłe poczucie humoru i dystans do siebie. Pozwalała z siebie żartować, przez co stwarzała miłą i serdeczną atmosferę wokół swojej osoby. Była przez wszystkich lubiana i szanowana. Z wielką pobożnością uczestniczyła w liturgii Mszy św. i innych praktykach religijnych. Przejawiała szczególny kult do Jezusa Eucharystycznego. Do ostatniego dnia swojego życia z wielką wiarą, miłością i ufnością przyjmowała Komunię św.

Odeszła z tego świata w ciszy i spokoju. Za Bolesławem Prusem można by powiedzieć, że dla niej „śmierć to jakby wyjazd za granicę zmysłów, do pięknego kraju, w którym wszyscy spotkamy się” albo „przejście jakby z pokoju do pokoju”, przygotowanego dla niej w domu Ojca Niebieskiego. Mogła spokojnie umierać, bo pozostawiła po sobie wiele dobra. Dla wielu ludzi, których spotkała na drogach swojego długiego życia, była autentycznym darem od Boga.

Podziel się:

Oceń:

2018-03-14 11:07

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Krwawiące ślady, czyli okiem zakonnicy

S. Dawida Ryll

Archiwum autora

S. Dawida Ryll

Więcej ...

26 czerwca: Kto dziś gra? Euro 2024

2024-06-26 06:55

PAP/EPA/CHRISTOPHER NEUNDORF

26 czerwca 2024 r. - kolejny dzień piłkarskich zmagań podczas ME 2024! Kto dziś gra?

Więcej ...

Prezydent: od 1 lipca ruch bezwizowy do Chin dla obywateli Polski

2024-06-26 11:41

PAP/Radek Pietruszka

Od 1 lipca polscy obywatele podróżujący do Chin na nie dłużej niż 15 dni nie będą potrzebowali wiz – powiedział w środę w Szanghaju Andrzej Duda. Prezydent wyraził zadowolenie z decyzji chińskiego rządu; podkreślił, że ruch bezwizowy sprzyja budowaniu więzi międzyludzkich i turystyce.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Kielce: siostry boromeuszki odchodzą z seminarium, a tym...

Niedziela Kielecka

Kielce: siostry boromeuszki odchodzą z seminarium, a tym...

W. Brytania: Polski ksiądz Piotr G. oskarżony o 10...

Kościół

W. Brytania: Polski ksiądz Piotr G. oskarżony o 10...

Zmiany kapłanów 2024 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2024 r.

Jak wygląda moja modlitwa?

Wiara

Jak wygląda moja modlitwa?

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Niedziela Łódzka

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Zmiany personalne w diecezji bielsko-żywieckiej 2024

Niedziela na Podbeskidziu

Zmiany personalne w diecezji bielsko-żywieckiej 2024

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024

Kościół

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024

Zmiany personalne w diecezji rzeszowskiej

Kościół

Zmiany personalne w diecezji rzeszowskiej

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?

Kościół

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?