Przyjęło się już, że w okolicy uroczystości Zwiastowania Pańskiego wspólnie modlimy się za Federację Skautingu Europejskiego. To dzień, kiedy zawierzamy Maryi nas samych i naszą formację na najbliższy rok - zaznacza jedna ze hufcowych i dodaje: - Wcześnie rano wyruszyliśmy z Wrocławia autokarami, które zawiozły nas do Bożnowic i stamtąd pieszo dotarliśmy na miejsce. Była okazja na modlitwę, formację, Mszę świętą, a nasz dzień zakończyliśmy wspólnym apelem.
W homilii bp Mendyk nawiązał do przypowieści o Synu Marnotrawnym. - Ta Ewangelia przedstawia Boga, jako nieskończenie miłosiernego Ojca, który nad sprawiedliwością, kieruje się miłością. Bóg nie myśli takimi samymi kategoriami jak ludzie - zaznaczył biskup, dodając: - Najbardziej fascynuje mnie milczenie ojca. Milczenie ojca jest milczeniem miłości, która szanuje wolność syna. Ojciec przyjmuje ryzyko tej wolności. Prośba syna nie martwi ojca, a nie wprawia go w gniew. Ojcostwo Boże wyraża się w dyskrecji i akceptacji ryzyka wolności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
To, co zostało podkreślone przez biskupa Marka Mendyka, to fakt, że ojciec nie idzie fizycznie za synem, ale podąża za nim w sposób wewnętrzny, ukryty. - Pozostaje w domu, ale pewnie po to, żeby każdego dnia obserwować horyzonty i w ten sposób wyglądać, czy syn nie wraca do domu. W rzeczywistości od chwili odejścia syna nie istnieje już dom ojca. Dom ojca jest tam, gdzie jest ojcowskie serce. Z tego możemy wnioskować, że ojciec wykonał ogromną drogę zmartwienia, niepokojących myśli, ale miłość ojcowska nie zniechęca się odległością - mówił kaznodzieja, dodając: - Po powrocie syna ojciec nie odrzuca syna, ale przebaczenie przekracza wszelkie bariery i wszelkie przepaści, które stworzyło odejście syna. Bóg nigdy nie pogodzi się z odejściem grzesznika. On idzie zawsze za nim, choć jest niewidoczny. Stale tęskni, wyczekuje, śledzi jego ruchy.
Wskazując na syna, który był cały czas przy ojcu, hierarcha wyartykułował jego zgorzkniałość. - Starszemu synowi wydaje się, że się nie zgubił. Z wyniosłością opowie, że nigdy nie opuszczał rodzinnego domu. Służył ojcu przez wiele lat, ale tak naprawdę nie dostrzega, że on sam się zgubił się. Pogubił się jeszcze bardziej niż jego starszy brat. Nigdy nie ufał ojcu, żył w jakimś wewnętrznym, może lęku czy zgorzknieniu. Nigdy nie odkrył miłości ojca. Przez całe życie zajmował się tylko obowiązkiem, pracą gospodarską. Nie wiedział, że największym z obowiązków jest kochać ojca z całego serca - powiedział biskup, dodając: - Tym, co jest jeszcze gorsze to przekonanie, że się domu nie opuściło. Jest coś gorszego niż zejście na złą drogę, to niezachwiana pewność, że jest się stale na dobrej drodze. Tacy ludzie są straszni, są niebezpieczni, bo niszczą nawet w myślach tych, którzy upadają. Gardzą nimi i czasami uważają się za wzór doskonałości.
Porównując potrzebę nawrócenia dwóch braci z Ewangelii, biskup nauczał, że nawrócenie starszego syna jest o wiele trudniejsze. - Jemu trudno zrozumieć, że miejsca w domu nie można mieć raz na zawsze. Trzeba je stale odnajdywać, odszukiwać, odnawiać każdego dnia, a wierność nie jest zwykłym mechanicznym tylko wypełnianiem obowiązków, codziennym szlifowaniem różnych niespodzianek, zaskakujących inicjatyw i miłości ojca. Niezależnie od tego, czy rozpoznamy siebie, w marnotrawnym synu, czy też w synu, który pozostał, ta przypowieść mówi nam o konieczności nawrócenia - mówił bp Mendyk, dodając: - Nawrócenie polega na przystosowaniu naszych kroków do kroków Ojca i miłowania, odpowiadając na nieustanną miłość Ojca.